Noc w Benátkach, Ŝtátne Divadlo Koŝice i skarby sztuki na Słowacji

Weekend 25-26 lutego 2017r. członkowie naszego Stowarzyszenia wraz z zaprzyjaźnionymi melomanami spędzili na Słowacji. Głównym celem podróży był spektakl „Noc w Wenecji” Johanna Straussa syna, na którego premierę w Operze w Koszycach zostaliśmy zaproszeni przez dyrektora Opery w Koszycach, pana Petera Himiča.
 
W autokarze czas mijał na dokształcaniu (materiały przygotowane przez Zarząd o operetce „Noc w Wenecji” oraz jej kompozytorze), wyjazdowych wspomnieniach i towarzyskich pogaduszkach aż do przybycia do miasteczka Bardejów, położonego u południowych podnóży Beskidu Niskiego. Miejscowość uchodzi za jedną z najwspanialszych środkowoeuropejskich enklaw gotyku i renesansu, od 2000 roku na liście UNESCO. To jedno z najstarszych miast Słowacji, którego rozkwit przypada na XV wiek. Miasteczko zwiedziliśmy w promieniach słońca, ale w zimowej aurze. Następnie zgodnie z planem dojechaliśmy do Koszyc i rozgościliśmy się w pokojach hotelu Hilton w Koszycach.
 
Przed spektaklem spotkaliśmy się na obiedzie w restauracji La Collonial, gdzie zjedliśmy smaczny obiad. W obiedzie towarzyszył nam dyrektor koszyckiej opery Peter Himič, który w dniu premiery znalazł czas, by spotkać się z polskimi gośćmi; zapewnił nam także możliwość zwiedzania budynku opery z przewodniczką i tłumaczem. Ŝtátne Divadlo Koŝice to imponujący gmach w stylu eklektycznym, neobarokowym, o bogato dekorowanym ornamentami wnętrzu. Operetkowy wieczór wielu z nas zakończyło spotkaniem w hotelowym lobby przy lampce wina. W grupie kilkunastu osób toczyły się ciekawe rozmowy o polskich solistach, transmisjach operowych, wykonaniach utworów muzycznych.
 
Następnego dnia, po dobrym śniadaniu, spotkaliśmy się z przewodnikiem i poszliśmy zwiedzać Koszyce. Nasz przewodnik był osobą z pasją, dużą wiedzą historyczną i ukształtowanym własnym zdaniem na jej temat. Na ulicy przed hotelem, nie zważając na mroźny i przeszywający wiatr, wprowadzał nas w zawiłe losy Koszyc i okolicznych ziem. W drodze przez stare miasto, rynek o kształcie wydłużonej łodzi przechodzący w ulicę Hlawną, uchodzącą za najpiękniejszą promenadę kraju, poznawaliśmy historię pięknych i ciekawych kamienic, pałaców, dzielnicy żydowskiej.
 
Ostatnim celem naszej wycieczki była Lewocza, po której oprowadzała nas miła przewodniczka z Popradu. Lewocza to urocze, niewielkie miasteczko (ok. 14,5 tys. mieszkańców), coraz bardziej wyludnione i senne, dawna stolica Spiszu. Zachowały się okazałe obronne mury oraz zabytkowe budynki mieszczące się głównie na rynku. Do najwspanialszych zabytków należy kościół św. Jakuba, od lat w renowacji, nie udostępniany do zwiedzania. Mimo usilnych starań organizatorów – czynionych już na długo przed terminem naszej wycieczki – nie udało się nam dostać do wnętrza. Pewną rekompensatę stanowiło zwiedzanie muzeum w Lewoczy, gromadzącego kopie rzeźb mistrza Pawła z Lewoczy, którymi słynie kościół. W Lewoczy zjedliśmy też obiad. Podobnie jak poprzedniego dnia, do drugiego dania podano knedliczki, czeski specjał (pokrojona buła na parze), który przyjął się również na Słowacji. W Lewoczy można też było zrobić zakupy. Pozostała nam już droga powrotna, która minęła w wesołej atmosferze. Becherovka skutecznie pozwala ogrzać się (dni były nadspodziewanie chłodne) i zachować dobry humor.

Galeria zdjęć

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *